ROZMOWY PRZED KRYNICA FORUM 2023

Prof. Małgorzata Zachara-Szymańska: Reakcja Polski na rosyjską agresję przełożyła się na atmosferę w społeczności Zachodu


Cała sztuka w tym, żeby korzystny moment w relacjach polsko-amerykańskich przełożyć na taki model współpracy, który przyniesie Polsce wymierne korzyści. W przeszłości rzadko tak się działo pomimo gotowości naszego kraju do znaczącego zaangażowania u boku amerykańskich partnerów – mówi prof. Małgorzata Zachara-Szymańska z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

 
Jak bardzo zmieniły się stosunki polsko-amerykańskie na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy?

Zmieniły się w sposób istotny. Ale o tym, czy wypracowywany teraz model przetrwa długoterminowo, zadecydują inne czynniki niż te, które spowodowały, że w tej chwili Polska stała się państwem będącym dla Stanów Zjednoczonych mocnym punktem odniesienia – i w Europie, i w regionie. Ameryka w naturalny sposób zainteresowała się Polską w związku z agresją Rosji na Ukrainę. O tym, w jaki sposób jest rozpisywana rola Polski w kontekście trwającej wojny, decyduje kilka czynników, między innymi to, czy Ukraińcy sobie poradzą. Inną kwestią jest to, na ile Polska może pomóc, a na ile może stać się pasem odgradzającym od „starej Europy” tę część kontynentu, która w tej chwili jest objęta konfliktem zbrojnym.

Relacje polsko-amerykańskie są w tej chwili bardzo zażyłe.

To prawda. Dla Polski były one zawsze kluczowe. Wynikało to zarówno z uwarunkowań historycznych, jak i faktu, że każdy jest zainteresowany dobrymi stosunkami z najpotężniejszym państwem na świecie. Natomiast to, jak kształtowała się pozycja Polski w konfiguracji amerykańskich interesów, zależało od konkretnej administracji, od konkretnych wydarzeń i od tego, jaki ton panował w Waszyngtonie. Tutaj bywało różnie.

Czy amerykańska polityka wobec Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej jest – i zawsze była – czysto utylitarna?

Interpretacji może być wiele. Są osoby, które odpowiedziałyby, że owszem: wszystkie gesty wynikają wyłącznie z pragmatyzmu i są pochodną mocarstwowej polityki Stanów Zjednoczonych pragnących zachować dominującą pozycję na arenie międzynarodowej – co przestało być łatwe. Z drugiej strony w praktyce dyplomatycznej tego państwa bardzo mocno wybrzmiewają tony związane z wartościami i potrzebą budowania określonej wizji świata. Jeżeli Amerykanie deklarują, że wartości będą się liczyć w amerykańskiej polityce i strategii dotyczącej budowania sojuszy, to też należy im wierzyć. Biały Dom i Kapitol mają dobre, zarówno utylitarne, jak i symboliczne powody, żeby dotrzymać danego słowa.

Wspomniała pani, że o przyszłości relacji polsko-amerykańskich zadecydują inne czynniki niż te, które doprowadziły do obecnego zacieśnienia stosunków. O jakich czynnikach mowa?

Obecne miejsce Polski w amerykańskiej polityce wyniknęło z kryzysu w naszym regionie. W dłuższej perspektywie będzie się liczyć to, co na bazie tego kryzysu zdołamy wypracować.

Od czego zależy dalszy rozwój wypadków?

Przede wszystkim cezurą będzie to, kiedy i na jakich warunkach wojna w Ukrainie się zakończy. A tych scenariuszy jest kilka i na razie są jeszcze iluzoryczne. Nie prowadzi się na ten temat otwartej debaty. Administracja Bidena dość głośno mówiła o potrzebie negocjacji na początku konfliktu i ten wątek wciąż istnieje. Natomiast w miarę upływającego czasu strona amerykańska i cały Zachód coraz bardziej koncentruje się na tym, jak dostarczyć Ukrainie wystarczającej pomocy, aby ta mogła utrzymać się w walce. Tak naprawdę nie wiadomo, do czego dąży Zachód. Czy chodzi o powrót Ukrainy do granic sprzed 2014 roku, o czym głośno mówi prezydent Zełenski? Z drugiej strony dalsza walka Ukrainy zależy wyłącznie od skali pomocy udzielanej jej przez sojuszników.

Możliwe jest zahamowanie lub zamrożenie konfliktu?

Gdyby otwarty konflikt zbrojny został zahamowany, można by zacząć odbudowywać ukraińską gospodarkę, odblokować przestrzeń powietrzną i porty. Wtedy powstałoby ogromne pole do budowania potencjału współpracy polsko-ukraińskiej. I to jest historyczna szansa dla Polski, która na bazie współpracy z Ukrainą mogłaby zbudować środek ciężkości w tej części Europy. To zaś nie pozostałoby bez wpływu na sposób, w jaki Polska byłaby traktowana przez Amerykę. Może się też jednak zdarzyć, że konflikt zostanie zamrożony – a Rosja jest bardzo sprawna w zamrażaniu swoich konfliktów. Polska stanie się wtedy państwem, którego rola w architekturze bezpieczeństwa regionu wzrośnie, ale kosztem potęgujących się zagrożeń i stałej niepewności.

Co oznaczałby scenariusz pełzającej wojny w kontekście zaangażowania Ameryki w sprawy ukraińskie? Czy narracja zakładająca twardy opór wobec Rosji może zostać wówczas rozmiękczona?

Sama się nad tym zastanawiam. Powstaje pytanie, czy w ogóle Stany Zjednoczone mogą sobie pozwolić na otwarte przyznanie, że ten twardy opór został złamany. Sądzę, że takiego przekazu nie będzie. Biały Dom – niezależnie od tego, jaka będzie w nim zasiadać administracja – będzie mówić o tym, że potrzebne jest zahamowanie działań zbrojnych, natomiast nie wybrzmi w przestrzeni międzynarodowej taki komunikat, że ktokolwiek idzie na ustępstwa z Rosją. W tym konflikcie stawką jest prestiż państw zachodnich, prestiż Stanów Zjednoczonych, znacząco nadszarpnięty fatalnym finałem najdroższej wojny w amerykańskiej historii – w Afganistanie. Ukraina nie wróci na razie do stanu sprzed półtora roku, kiedy – mimo działań zbrojnych w Donbasie – kraj funkcjonował normalnie. Jej życie podtrzymywane jest przez pomoc wojskową i humanitarną. I wcześniej czy później to będzie obciążenie dla państw zachodnich – ten wątek wkracza już do kampanii wyborczych, również w USA.

Na ile powrót Republikanów do Białego Domu może zmodyfikować politykę USA wobec Ukrainy?

Obie strony sceny politycznej w Stanach Zjednoczonych popierają zaangażowanie Ameryki w obronę Ukrainy, bo tu chodzi bardziej o powstrzymanie Rosji niż o to, że Ukraina jest terytorium strategicznym w polityce amerykańskiej. W krótkim terminie, czyli na przestrzeni pierwszego roku funkcjonowania nowej administracji, jeżeli ona okaże się być republikańską, istotnej zmiany nie będzie. Natomiast jest pewna różnica w tym, jak Partia Demokratyczna i Partia Republikańska traktują rolę Stanów Zjednoczonych w świecie. Administracja Bidena osadza tę rolę bardzo mocno na wielkiej wizji, która napędzana jest wartościami demokratycznymi i kwestiami praw człowieka, czyli w tym, co było trzonem amerykańskiego etosu i roli w świecie. Natomiast Partia Republikańska mniej zajmuje się polityką zagraniczną. Wśród Republikanów dominuje w tej chwili koncepcja, według której należy przede wszystkim uzdrowić Stany Zjednoczone – ich wewnętrzną tkankę społeczną i polityczną. Republikanie nie upatrują szczególnych korzyści dla państwa w jego zaangażowaniu na zewnątrz. I to jest niebezpieczne. Nie wiemy, jaki to będzie miało wymiar praktyczny, ani w jakiej perspektywie, ale to jest pewien sygnał.

Jak może rysować się sytuacja Polski w scenariuszu przedłużającego się konfliktu w Ukrainie?

Nacisk położony zostanie na budowanie potencjału militarnego Polski, co zresztą Polska robi od lat. I to jest słuszna strategia. Ona zawsze była słuszna – nawet w realiach oporu państw europejskich w kwestii inwestowania w zbrojenia. Zawsze żyliśmy w cieniu rewanżystowskiej Rosji. Teraz możemy przypomnieć Europie: „a nie mówiliśmy?”. Kłopot polega na tym, że głos Polski wśród partnerów europejskich może nie wybrzmiewać szczególnie mocno akurat w tej chwili. Za to współpraca ze Stanami Zjednoczonymi na polu militarnym, na polu transferów produkcji, a być może w zakresie szerszej produkcji militarnej, będzie utrzymana. Cała sztuka w tym, żeby korzystny moment w relacjach polsko-amerykańskich przełożyć na taki model współpracy, który przyniesie Polsce wymierne korzyści. W przeszłości rzadko tak się działo – pomimo gotowości naszego kraju do znaczącego zaangażowania u boku amerykańskich partnerów. Warto wspomnieć chociażby offset stulecia z 2004 roku, którego rezultaty są dwuznaczne, czy poziom zaangażowania zbrojnego w interwencje w Iraku i Afganistanie, co miało przecież przełożyć się na inwestycje w regionie. A one nigdy nie nadeszły.

A jaka jest rola Polski w kształtowaniu polityki USA wobec wojny w Ukrainie?

To, jak Polska zareagowała na konflikt w Ukrainie, przełożyło się na ogólną atmosferę, jaka zapanowała w społeczności międzynarodowej Zachodu, na sposób rozumienia i konceptualizacji tego konfliktu. Pierwsze nagłówki gazet, które pojawiały się po 24 lutego, mówiły o tym, że Rosja zaatakowała Ukrainę. Natomiast już kilka tygodni później media donosiły, że toczy się konflikt o cywilizację zachodnią i o demokrację. To jest zupełnie inny język, to jest też zupełnie inny sposób postrzegania tych wydarzeń. Polska od początku bardzo mocno stała na stanowisku, że to nie jest jedynie marginalny z punktu widzenia mocarstw konflikt lokalny. Polska zachowała się bardzo spójnie, podejmując konkretne działania. Od razu zaangażowała się we wsparcie militarne. To była polityka bardzo wyraźnego dążenia do tego, że żaden inny scenariusz niż ten, w którym należy stać przy Ukrainie i umożliwiać jej walkę, nie może być brany pod uwagę. A w pierwszych dniach wojny to nie był scenariusz oczywisty. On dopiero stał się oczywisty po kilku tygodniach, kiedy ofensywa dyplomatyczna Bidena odniosła skutek. Polska mówiła takim językiem od początku.

Spektakularne okazało się tez polskie wsparcie dla uchodźców.

To prawda. To było novum i przełamało ogromne tabu. Bo nie jest dla nikogo zaskoczeniem, że problem wszelkiego rodzaju migrantów, w tym uchodźców wojennych, to problem, który boleśnie godzi w retorykę wartości, jaką posługują się państwa europejskie i Stany Zjednoczone. Chodzi o ludzi, którzy przekraczają granice legalnie bądź nielegalnie. I nikt nie wie do końca, co z tymi ludźmi zrobić. Nigdzie nie ma dobrych, trwałych rozwiązań systemowych. W trakcie kilku tygodni po rozpoczęciu inwazji rosyjskiej społeczeństwo polskie zademonstrowało, że są momenty, w których pragmatyczne wskazania i obawy, a przecież te obawy były ogromne, należy odłożyć na bok. Solidarność Polski z Ukrainą była wtedy pełna! Przez dłuższy czas to skupiło na sobie uwagę świata i długotrwale wzmocniło międzynarodową markę Polski w oczach sojuszników. Te kadry i fotografie z granicy polsko-ukraińskiej zbudowały kapitał symboliczny o dużej wartości.


Dr hab. Małgorzata Zachara-Szymańska, prof. UJ z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego będzie gościem Krynica Forum 2023.

Zapisz się do newslettera