Wojna o zdrowie psychiczne Polaków. Skończyć z przestarzałym systemem
Najpierw pandemia zrujnowała nasze relacje społeczne. Później wojna zburzyła nasze poczucie bezpieczeństwa. Jesteśmy w tym wszyscy. I coraz bardziej potrzebujemy profesjonalnej pomocy, która dziś jest luksusem.
„Obyś żył w ciekawych czasach” – głosi klątwa przypisywana Chińczykom. Niezależnie od tego, kto ją na nas rzucił, jej ostrze okazało się zabójczo skuteczne. Najpierw w 2020 roku runęło na nas zagrożenie niewidzialne, ale i zabójcze – pandemia. A gdy zaczęła ona wygasać, do naszego i tak już niespokojnego życia zawitał bezwzględny bandyta, zupełnie jak w książce Doctorowa „Witajcie w ciężkich czasach”. Czasy są więc zarówno ciekawe, jak i ciężkie. I ten ciężar odbija się na naszym zdrowiu we wszystkich jego aspektach: fizycznym, psychicznym i społecznym.
Pandemia, wojna i lęk
Według ostrożnych szacunków, od 6 do 8 miliona Polaków cierpiało lub cierpi na różnego rodzaju zaburzenia psychiczne. Z tego powodu co roku do szpitali psychiatrycznych – według statystyk Instytutu Psychiatrii i Neurologii – trafia około 1,5 miliona obywateli kraju. 10 proc. zdiagnozowanych Polaków ma depresję, 7 proc. cierpi na bezsenność, a kolejne 4 proc. boryka się z uzależnieniami. Od 2020 roku zaczęła też rosnąć liczba dorosłych Polaków cierpiących z powodu zespołu stresu pourazowego. Wzrasta także liczba samobójstw, między innymi wśród dzieci i młodzieży: w 2013 roku próbę samobójczą podjęło 348 małoletnich, w 2019 r. – już 951. W tym też roku 98 prób zakończyło się zgonem.
Lęk, stres i uporczywe myśli są najczęstszą reakcją ludzi na zagrożenia, zarówno realne, jak i postrzegane. Towarzyszą też poczuciu niepewności, związanemu z nieznanym. Epidemia COVID-19 wyeksponowała wszystkie te silne doznania: strach przed zakażeniem i konsekwencjami choroby, stres związany z kolejnymi restrykcjami i sytuacją społeczno-gospodarczą oraz uporczywe myśli o niepewnej przyszłości. Efekty dla zdrowia psychicznego nie są banalne. Z badania opublikowanego w „Psychology, Health and Medicine” w kwietniu 2021 roku wynika, że większość badanych Polaków (70 proc.) odczuwała symptomy zaburzeń psychicznych w czasie pandemii COVID-19. W tym zaburzenia snu (63 proc.), lęk (48 proc.), obniżony nastrój przez cały dzień (44 proc.), smutek (41 proc.) i problemy z koncentracją (36 proc.).
Inne badania wskazują, że powiązana z pandemią częstotliwość występowania stresu, lęku i depresji w ogólnej populacji wynosi około 30 procent. Ludzie, którzy są izolowani lub przebywają na kwarantannie, mają wyższy poziom gniewu, dezorientacji i stresu pourazowego. Doświadczenie epidemii zwiększyło długoterminowy poziom depresji i może mieć wpływ na przyszły zwiększony współczynnik samobójstw.
Problem ograniczeń pandemicznych i ich wpływ na dobrostan widoczny jest zresztą także w specyficznych grupach pacjentów w Polsce. Wśród kobiet, będących w ciąży czy rodzących w czasie pandemii, ujawniony został problem związany z wymuszoną separacją – samotnymi wizytami lekarskimi i samotnymi porodami (bez partnera), które wiązały się z uczuciem strachu (36,4%), złości (41%), poczuciem niesprawiedliwości (52,2%), dotkliwym smutkiem (36,6%) oraz poczuciem straty (42,6%).
Nie inaczej wygląda sytuacja związana z nowym zagrożeniem wojennym w Ukrainie. Choć nie ma jeszcze wielu badań, dotyczących wpływu wojny na zdrowie psychiczne, to należy się spodziewać podobnego efektu do tego z czasów pandemii oraz innych konfliktów wojennych. Z tego powodu w wieloośrodkowej „Inicjatywie Nowa Solidarność”, związanej z działaniami na rzecz uchodźców wojennych z Ukrainy, wskazano na potrzebę doraźnej i długoterminowej pomocy psychologicznej. Powinna ona – poza Ukraińcami – objąć także wolontariuszy i rodziny, które przyjęły uchodźców do swoich domów. Podkreślono też potrzebę zabezpieczenia już teraz świadczeń w opiece psychiatrycznej i psychologicznej dla osób cierpiących na ostrą reakcję na stres (ASR, ang. acute stress response), która może przerodzić się w często towarzyszący wojnie zespół stresu pourazowego (PTSD, ang. post-traumatic stress disorder). Potrzebne są też świadczenia dotyczące innych chorób psychicznych, związanych z traumatycznymi doświadczeniami wojny – dotykających zarówno dzieci, jak i dorosłych.
W obu przypadkach konieczna jest jednak szeroka perspektywa leczenia zdrowia psychicznego. Jak wskazuje Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), należy założyć dwuwymiarowe podejście: z jednej strony minimalizujące negatywne wskaźniki zdrowia psychicznego, takie jak lęk i depresja; z drugiej – aktywizujące wskaźniki pozytywne, takie jak jakość życia, dobrostan i satysfakcja pacjentów. Czy jesteśmy gotowi na to wyzwanie? Odpowiedź nie jest jednoznaczna.
Cały tekst Stanisława Maksymowicza można przeczytać na łamach strony Nowej Konfederacji.